Przejdź do głównej zawartości

Jak powiedziałam żonie o moim crossdressingu?

Crossdressing - jak się przyznać żonie?

Pisałam trochę o swoich początkach, a dziś myślę że najwyższa pora napisać o czymś bliższym w czasie. Czymś co pozwoliło mi na otwarcie nowego rozdziału w życiu tym męskim i tym babskim. Podzielę się z Wami historią tego, jak powiedziałam żonce o moich przebierankach.


Przyznanie się partnerce do crossdressingu jest niezwykle trudne i ważne. W sieci można znaleźć wiele porad różnych crossdresserek jak to zrobić. Wydaje mi się jednak, że jest to kwestia tak indywidualna dla każdej z nas, że nie da się uniwersalnie powiedzieć kiedy to zrobić i jak to zrobić? Właśnie dlatego nie będę tu nikogo pouczała. Zamiast tego opowiem Wam, jak to było w moim przypadku i może któraś z Was zaczerpnie z tego inspirację.


Kiedy powiedzieć partnerce o przebierankach?


Ukrywanie czegoś przed ukochaną osobą jest złe. Wiem to, ale przez 10 lat nie miałam odwagi się przyznać mojej żonce do noszenia babskich ciuchów. Na początku naszej znajomości wiedziałam, że swoimi poglądami jest ona daleka od uwielbienia dla takich tematów. Co więcej jej bagaż doświadczeń jasno pokazywał mi, że ona potrzebuje "prawdziwego" faceta. Co sprawiło, że po dziesięciu latach wyjawiłam swój sekret?


Zdarzyło się to tuż po powrocie z wakacji. W poprzedzającym czasie często czytałam historie różnych dziewczyn na zagranicznych forach o wychodzeniu z szafy i chyba coś zaczęło we mnie dojrzewać. Czułam nieodpartą ochotę podzielenia się swoim sekretem z żoną. No ale nie mogłam tak po prostu wypalić: "kochanie noszę kiecki". 


Wakacyjny wyjazd spędziłam bijąc się ze sobą w mojej głowie. Ostatecznie doszłam do wniosku, że się naprawdę z żonką kochamy i razem przezwyciężyłyśmy wiele rzeczy, którymi nie będę Was zamęczać. Tak czy inaczej poczułam, że nic nas nie rozdzieli i moje babskie hobby również nie ma takiej mocy. Mimo to przez cały wyjazd nic nie powiedziałam, ale cały czas biłam się z myślami.


Po powrocie do domu i przespanej nocy po podróży leżałyśmy razem i żonka wypaliła, że widzi iż coś mnie męczy i o co chodzi? Już prawie miałam powiedzieć, że nic i to tylko taki muł po wakacjach. Jednak zamiast tego wypaliłam, że od dawna chce jej coś powiedzieć. Nie było już odwrotu.


Jak powiedzieć partnerce o przebierankach?


Powiedziałam, że mam tajemnicę i od tego momentu nie było już odwrotu. Dostałam wręcz drgawek ze stresu, a głos mi się załamał. Skoro się to już wydarzyło to trzeba było doprowadzić sprawę do końca. Powiedziałam, że się przebieram za kobietę i że robię to od dziecka.


Na początku żonka milczała, a ja po prostu nakreśliłam sytuację. Opowiedziałam o tym, jak pierwszy raz ubrałam się jak dziewczynka. Zdradziłam jej, że mam kilka swoich rzeczy i że czasem pożyczam sobie ubrania od niej. Po prostu się wygadałam ze wszystkiego. Co ważne nie mówiłam półsłówkami, nie zostawiałam niedopowiedzeń. Czułam, że to jest ten moment aby wszystko dokładnie wyjaśnić. Nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby moja żonka cokolwiek zostawiła wyobraźni.


Nim skończyłam historię swojego życia pojawiły się pytania z jej strony. Oczywiście spytała czy chcę być kobietą, czy pociągają mnie faceci. Zapewniłam ją, że nigdy nie chciałam zmieniać płci i dokładnie opowiedziałam co czuję gdy się przebieram i dlaczego to robię. Odpowiedziałam szczerze na każde pytanie.


Jak żona zareagowała na mój crossdressing?


Pierwsza reakcja na wieść o moich przebierankach była pozytywna. Żonka mnie przytuliła i powiedziała, że mnie kocha i że nie mam się czego przed nią wstydzić. Stwierdziła, że nie robię nic złego, ale za tajemnicę przez tyle lat mam u niej przechlapane.


Dzień spłynął nam na odrobinie płaczu, zażartych dyskusjach i srogim ochrzanie dla mnie za tajemnicę. Spodziewałam się, że może być ciężko, ale na szczęście nie było bardzo źle. Żonka się nie spakowała i mnie nie zostawiła. Nie obdzwoniła znajomych i rodziny mówiąc, że jej mąż jest ciotą. Nie! Zamiast tego stwierdziła, że nikomu nic nie robię przebierając się. Za to dała mi do zrozumienia, że straciła do mnie zaufanie.


Następne dni i tygodnie były już naszym docieraniem się w nowej rzeczywistości. Jak wyglądało to docieranie się oraz jakie kompromisy wypracowałyśmy opowiem Wam w kolejnym wpisie. Tutaj chcę tylko powiedzieć, że moja żonka jest kochaną osobą i mnie zaakceptowała. Ku mojemu zaskoczeniu kilka tygodni po moim wyznaniu powiedziała, że dobrze zrobiłam trzymając w tajemnicy przebieranki. Oczywiście nie aż 10 lat, ale sama stwierdziła, że na początku naszego związku była inną kobietą i by mnie zostawiła nie dając szansy na wyjaśnienie. Tymczasem to byłby błąd bo jest ze mną szczęśliwa. Mimo to do dziś mi na wesoło wypomina, że miałam przed nią tajemnicę.

ZOBACZ: Pierwsze kompromisy z żoną odnośnie moich przebieranek

Popularne posty z tego bloga

Mój crossdressing - od czego się zaczęło?

  Jak zaczęłam się przebierać za kobietę? Moja historia z crossdressingiem nie jest specjalnie wyjątkowa. Wszystko zaczęło się w czasach szkoły podstawowej, gdy przez zbieg różnych okoliczności miałam okazję przymierzyć damskie ciuszki. No ale, jak to dokładnie wyglądało?  W zasadzie to mogę mówić, że szkoła mnie taką zrobiła. Ponieważ mój pierwszy kontakt z babskimi ciuszkami zaliczyłam przez pewne szkolne przedstawienie. Kto by pomyślał, że jeden dzień przerodzi się w przygodę na całe życie. No ale po kolei. Chłopczyk w roli baletnicy Jak wspomniałam wszystko zaczęło się od pewnego przedstawienia w szkole podstawowej. Nie pamiętam teraz, czy to była 2 czy 3 klasa, więc miałam ok. 7 lat. Grono pedagogiczne organizowało przedstawienie z jakiejś okazji i padł pomysł, że chłopcy z mojego rocznika mogą odegrać jezioro łabędzi.  Tak oto powstała amatorska, jednorazowa grupa baletowa. Po lekcjach trenowaliśmy do przedstawienia ćwicząc koślawo baletowe figury. W międzyczasie okazało się, że

Crossdressing - kompromisy z żoną. / Zakupy i obecny status quo

Ostatnio napisałam Wam , jak doszłyśmy z żonką do momentu, w którym moje ciuchy stały się odkrytą częścią garderoby, z której moja żonka mogła korzystać. Dziś powspominam kilka wydarzeń prowadzących do dzisiejszego status quo.  Obecnie mogę nosić przy mojej ukochanej spódniczki i rajstopki według własnego uznania. Z zastrzeżeniem, że mam równoważyć to kiedy jestem kobieca, a kiedy jestem męska. W końcu dziewczyna chce też coś dla siebie. Okazjonalnie mogę przy żonce pochodzić w sukience lub w zestawie spódniczka i bluzeczka. Natomiast umówiłyśmy się, że nie będę się przy niej malowała oraz nosiła peruki. Doszłyśmy do porozumienia, że będąc obok siebie moje przebieranki będą po prostu noszeniem damskiej odzieży dla wygody. Natomiast, gdy żonki nie ma w domu mogę być kobietą. Ba, nawet moje kochanie dopytuje co ubierałam, jak byłam umalowana itp.  Oczywiście nie jest to stuprocentowe przyzwolenie na robienie co mi się żywnie podoba, ale to bardzo uczciwy kompromis. Jak do tego wszystkieg

Crossdressing - kompromisy z żoną. / Początki

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, ale w końcu przyszła pora na dalszą część opowieści o wspólnym docieraniu się z żonką. Wyznanie prawdy o moich przebierankach nie było łatwe, ale ku mojemu zaskoczeniu moja ukochana wykazała się tolerancją w tym temacie. Jednak nowa sytuacja wymagała pewnych kompromisów. Zaczęło się od ustalenia pierwszych granic, które z czasem ewoluowały. W tym wpisie chciałabym Wam przedstawić, jak doszłyśmy z żonką od moich ukrytych ciuchów do wspólnej szafy wypchanej kieckami. Zapraszam na krótką podróż przez nasze babskie życie. Koniec z tajnym składzikiem - mój pierwszy kącik w szafie Krótko po tym, jak żonka się dowiedziała o moich przebierankach kazała mi zlikwidować moją skrytkę na ciuchy. No, wielkie słowa. Dużo tych ciuchów nie miałam. Zaledwie cztery spódniczki i botki. Tak wiem, bardzo mała kolekcja, ale własna. Niestety wielkość naszego mieszkanka nie pozwalała na znalezienie miejsca na dużą ilość ciuchów, więc musiałam się posiłkować garde