Przejdź do głównej zawartości

Crossdressing - kompromisy z żoną. / Zakupy i obecny status quo

Crossdressing - kompromisy


Ostatnio napisałam Wam, jak doszłyśmy z żonką do momentu, w którym moje ciuchy stały się odkrytą częścią garderoby, z której moja żonka mogła korzystać. Dziś powspominam kilka wydarzeń prowadzących do dzisiejszego status quo. 


Obecnie mogę nosić przy mojej ukochanej spódniczki i rajstopki według własnego uznania. Z zastrzeżeniem, że mam równoważyć to kiedy jestem kobieca, a kiedy jestem męska. W końcu dziewczyna chce też coś dla siebie. Okazjonalnie mogę przy żonce pochodzić w sukience lub w zestawie spódniczka i bluzeczka. Natomiast umówiłyśmy się, że nie będę się przy niej malowała oraz nosiła peruki. Doszłyśmy do porozumienia, że będąc obok siebie moje przebieranki będą po prostu noszeniem damskiej odzieży dla wygody. Natomiast, gdy żonki nie ma w domu mogę być kobietą. Ba, nawet moje kochanie dopytuje co ubierałam, jak byłam umalowana itp. 


Oczywiście nie jest to stuprocentowe przyzwolenie na robienie co mi się żywnie podoba, ale to bardzo uczciwy kompromis. Jak do tego wszystkiego doszło? Część historii już znacie, więc teraz pora na kilka kluczowych wydarzeń.


Pierwsze ciuchy w prezencie od małżonki


Jakiś czas po moim ujawnieniu się, żonka przyszła do mnie i powiedziała, że do wielu rzeczy musi się przyzwyczaić, ale że mnie kocha i nie ma nic przeciwko temu, że jestem kobieca. Stwierdziła, że nikomu przecież nic nie robię, a to daje mi szczęście, więc nie ma zamiaru mi utrudniać moich przebieranek. Warunkiem jest to, że chce mieć też męża. 


Tak dotarłyśmy do Świąt Bożego Narodzenia, które miały przebiegać, jak wszystkie inne. W Wigilię po odhaczeniu wszystkich wizyt usiadłyśmy przy choince w celu wręczenia sobie prezentów. Wymieniłyśmy się pakunkami i zaczęłyśmy je rozpakowywać. Moje zaskoczenie było ogromne, ponieważ po otwarciu zapakowanego pudełka znalazłam sukienkę. Piękną, błękitną sukienkę sweterkową. Żonka się uśmiechnęła i powiedziała, że przecież prezent ma dać radość mi, a nie innym więc chciała mi dać sukienkę, z której na pewno się ucieszę.


Była piękna, a to nie jedyna niespodzianka tego wieczoru. Żonka poprosiła żebym ją przymierzyła od razu i się jej pokazała. Tak pierwszy raz stanęłam przed ukochaną w sukience. Na nogach miałam czarne rajstopki, ponieważ od wielu lat zimą nosiłam rajtki, co było zresztą pomysłem mojej żonki. Ten wieczór był piękny, ponieważ mogłam zwyczajnie zostać w kiecce nim poszłyśmy spać.


Od tego czasu na różne okazje dostawałam od żonki damskie ciuszki. Na jedną okazję dostałam czarny półgolfik, który pasował do moich spódniczek. Jeszcze inna okazja przyniosła prezent w postaci piękne, bordowej spódniczki z ekoskóry. Dziś nie tylko dostaje od żonki ciuszki, ale czasem także spontanicznie kupuje mi jakieś kosmetyki, jak akurat wpadnie jej coś w oko. Ostatnio nawet otrzymałam od niej kosmetyczkę, aby mieć gdzie trzymać wszystkie gifty od niej.


Wspólne zakupy crossdressera z żoną


Moja żonka zawsze miała nieco olewający stosunek do garderoby, mody itp. Zawsze była kobieca, ale nie przywiązywała specjalnej uwagi do strojenia się. Tymczasem ja mam bzika na punkcie ciuchów i gdy tylko moja ukochana się oswoiła z faktem moich przebieranek to doszła do wniosku, że ma w domu kumpelę, która będzie bardzo pomocna na zakupach.


Na początku wychodziłyśmy na zakupy ciuchowe sporadycznie, ponieważ moja żonka nie chciała abym przy niej oglądała kiecki dla siebie i ciągle się ze wszystkim nieco dziwnie czuła. Z czasem te odczucia przemijały, a od jakiegoś czasu po prostu zdarza nam się wpaść na sklepy i zaszaleć. Przerzucamy ciuchy we wszystkich odwiedzanych sklepach komentując, co dla której z nas się nada. Zazwyczaj, gdy jedna z nas coś dla siebie znajdzie to od razu szukamy czegoś dla drugiej. W końcu nie może być żadna z nas poszkodowana. Ostatecznie wychodzi tak, że kupujemy w większości wspólne ciuchy. 


Nauczyłyśmy się, co jak ma leżeć na żonce, aby pasowało też na mnie. W efekcie to ona mierzy wszystko w sklepach, a ja później testuję w domu. W ten sposób obkupiłyśmy się już w wiele kiecek. Miało być jednak o kompromisach, więc przejdźmy do tego, jak dość naturalnie przeszłyśmy do tego, że mogę sobie nosić spódnice przy żonie.


Domowe przymiarki i rosnąca ciekawość żonki


Jak wspomniałam ciuchy kupione w sklepach testujemy dwuetapowo. Żonka przymierza je sobie w sklepach, a ja sprawdzam, jak na mnie leżą w domku. W ten sposób wiemy, czy dany ciuszek będzie wspólny czy tylko mojej żonki. No czasem okazuje się, że jest tylko mój.


Tak czy inaczej na początku żonka nie chciała mnie oglądać przy przymiarkach. Zazwyczaj zamykałam się w sypialni, albo ona szła sobie wziąć kąpiel w tym czasie. Przełom przyszedł, gdy dostałam od niej wspomnianą bordową spódniczkę w dniu urodzin. Odpakowałam prezent, oglądnęłam ją, podziękowałam bardzo ciepło i przeszłam do codziennych czynności z nastawieniem, że przymierzę sobie ją później.


Na to moja żonka oburzona spytała ile ma czekać, aż się jej pokażę w prezencie. To był szok, ale z uśmiechem pobiegłam się przebrać. Założyłam pasujący t-shirt, rajstopki i oczywiście spódniczkę. Chciałam wyglądać możliwie, jak najładniej. Pokazałam się tak wystrojona, na co usłyszałam, że wyglądam świetnie i mam zabójcze nogi. Strzeliłam buraka i chciałam już się iść przebrać, gdy padło stwierdzenie, że są moje urodziny, więc mogę sobie cały dzień spędzić w tej spódniczce. No zdzikłam. To był naprawdę fantastyczny dzień.


Od tego czasu, gdy coś sobie kupiłyśmy to żonka coraz śmielej zerkała, jak wyglądam. Pewnego dnia zaliczyłyśmy udany wypad na zakupy przed południem, które zakończyły się zakupem chyba z sześciu sukienek. Z tego dwie były tylko moje, choć jak się okazało później wszystkie zostały zakwalifikowane, jako wspólne. No, ale nie będę narzekała. 


Co ważne to, że gdy przyszłyśmy do domu to żonka wzięła sobie krzesełko i ustawiła je tak, aby mieć widok na przedpokój oraz lustro. Popatrzyłam na nią zaskoczona, a ona na to, że chce mnie zobaczyć w tych sukienkach. Zrobił nam się mały pokaz mody. Wdzięczyłam się przed nią w kolejnych sukienkach, kręciłam, chodziłam kręcąc tyłeczkiem i takie tam. Na koniec ubrałam sukienkę, w której się po prostu zakochałam. Delikatna sukienka w kwiatowym princie na lato z kopertową górą. Na wieszaku wyglądała fenomenalnie, a gdy żonka ją w sklepie założyła to obie się zakochałyśmy. W końcu ubrałam ją i ja, na co moje kochanie stwierdziło, że wyglądam fantastycznie. Co więcej powiedziała, żebym sobie w niej została resztę dnia. Znów czułam się, jak w raju i nie mogłam nacieszyć tymi chwilami. 


Kompromisy między żoną i crossdresserem - moje podsumowanie


Jak napisałam na początku mogę w domu nosić spódniczki i rajstopy bez przeszkód, a czasem przytrafi się pozwolenie na sukienkę. W czasie bez żony mogę być całkiem kobietą, a później mogę swobodnie o tym rozmawiać z małżonką. Gadamy o ciuchach, kosmetykach i wielu babskich rzeczach. Zasadniczo jedynym ograniczeniem jest to, że przy niej nie mogę się umalować i używać peruki. 


Po prostu żonka mi powiedziała, że jednak chce mieć tego swojego męża i czasem, jak na mnie patrzy w spódniczce to chciałaby mieć gdzie uciec wzrokiem. Rozumiem ją i nie mam zamiaru naciskać na możliwość całkowitego transformowania się przy niej. Jak już pisałam na tym blogu nie chcę zmienić płci i facetem też lubię być. W efekcie możliwość noszenia w domu spódnic na co dzień jest dla mnie i tak bardzo dużym komfortem. Najważniejsze jednak, że mam w żonie przyjaciółkę i mogę z nią czasami pogadać oraz poszaleć, jak baba z babą.

Popularne posty z tego bloga

Mój crossdressing - od czego się zaczęło?

  Jak zaczęłam się przebierać za kobietę? Moja historia z crossdressingiem nie jest specjalnie wyjątkowa. Wszystko zaczęło się w czasach szkoły podstawowej, gdy przez zbieg różnych okoliczności miałam okazję przymierzyć damskie ciuszki. No ale, jak to dokładnie wyglądało?  W zasadzie to mogę mówić, że szkoła mnie taką zrobiła. Ponieważ mój pierwszy kontakt z babskimi ciuszkami zaliczyłam przez pewne szkolne przedstawienie. Kto by pomyślał, że jeden dzień przerodzi się w przygodę na całe życie. No ale po kolei. Chłopczyk w roli baletnicy Jak wspomniałam wszystko zaczęło się od pewnego przedstawienia w szkole podstawowej. Nie pamiętam teraz, czy to była 2 czy 3 klasa, więc miałam ok. 7 lat. Grono pedagogiczne organizowało przedstawienie z jakiejś okazji i padł pomysł, że chłopcy z mojego rocznika mogą odegrać jezioro łabędzi.  Tak oto powstała amatorska, jednorazowa grupa baletowa. Po lekcjach trenowaliśmy do przedstawienia ćwicząc koślawo baletowe figury. W międzyczasie okazało się, że

Crossdressing - kompromisy z żoną. / Początki

Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, ale w końcu przyszła pora na dalszą część opowieści o wspólnym docieraniu się z żonką. Wyznanie prawdy o moich przebierankach nie było łatwe, ale ku mojemu zaskoczeniu moja ukochana wykazała się tolerancją w tym temacie. Jednak nowa sytuacja wymagała pewnych kompromisów. Zaczęło się od ustalenia pierwszych granic, które z czasem ewoluowały. W tym wpisie chciałabym Wam przedstawić, jak doszłyśmy z żonką od moich ukrytych ciuchów do wspólnej szafy wypchanej kieckami. Zapraszam na krótką podróż przez nasze babskie życie. Koniec z tajnym składzikiem - mój pierwszy kącik w szafie Krótko po tym, jak żonka się dowiedziała o moich przebierankach kazała mi zlikwidować moją skrytkę na ciuchy. No, wielkie słowa. Dużo tych ciuchów nie miałam. Zaledwie cztery spódniczki i botki. Tak wiem, bardzo mała kolekcja, ale własna. Niestety wielkość naszego mieszkanka nie pozwalała na znalezienie miejsca na dużą ilość ciuchów, więc musiałam się posiłkować garde